sobota, 3 września 2011
chciałabym wierzyć. Wierzyć w to, ze po świecie krąży gdzieś ta osoba, druga polówka mojego serca, tylko po prostu jeszcze na siebie nie wpadliśmy, ze nadejdzie ten moment w którym się spotkamy jak dwie samotne, idealnie pasujące do siebie dusze na pustyni. Na prawdę dałabym wszystko by w to wierzyć. Niestety, dawno straciłam nadzieje, dlaczego mam mieć nadzieje na miłość, skoro to właśnie ona wciąż mi ja odbiera?
Najgorszym wyjściem z sytuacji, jest nie spróbować. Następnie zadręczać się tymi dwoma, kompletnie nie pasującymi do siebie słowami, które razem potrafią wyniszczać nasza podświadomość; a gdyby. a gdy by. Właśnie, co by było gdyby. Wole już spróbować i mieć pewność, ze to błąd, ze dalsze życie razem,to absurd, niż żyć w ciągłym natłoku myśli i wątpliwości, co by było gdyby. Gdybyśmy spróbowali, gdybyśmy walczyli.
zawsze wiedziałam, ze ten dzień kiedyś nadejdzie. Ze nasze drogi się rozejdą, ze znikniesz pozostawiając mi wszystkie wspomnienia niczym stare, wyblakłe fotografie. Lecz nigdy nie przypuszczałam, ze to będzie tak bardzo bolało, ze ból spowodowany Twoim odejściem, będzie tak doszczętnie wyniszczał, każdy kawałek mojego ledwie bijącego serca. Ze każda myśl, każdy uśmiech, będą przypominać mi Twój beztroski uśmiech, pełny magicznego blasku.
powinieneś być z siebie dumny, doprowadziłeś mnie do stanu którego, zawsze panicznie się obawiałam. Nie cieszę się, z tego, że wstaje rano z łóżka, choć są ludzie, którym marzeniem jest samowolnie bez niczyjej pomocy podnieść swoje bezwładne ciało. Każdy dzień przeżywam tak samo, obojętnie. Zupełnie nie obchodzi mnie fakt, że w każdym momencie moje życie może się skończyć, a mój zegar zatrzymać. Szczerze mówiąc, sama do tego dążę, przechodząc na pasach nie oglądam się na boki, idę przed siebie. Co będzie to będzie.Życie bez Ciebie u boku stało się cholernie obojętne.
.
Wstajesz rano, wraz z tuszem i podkładem nakładasz uśmiech na twarz. Idziesz do szkoły, siedzisz na lekcjach sprawiając wrażenie, że słuchasz, że wiesz o czym mówi nauczyciel, lecz nie byłabyś w stanie powtórzyć ani jednego słowa którego użył. Twoje myśli krążą zupełnie gdzie indziej, wokół Jego osoby. Nadchodzi przez wszystkich oczekiwany piątek, wszyscy wręcz skaczą z radości przed weekendem, oznajmiając jakie mają plany. Uśmiechasz się, zapytana o to co Ty będziesz robić twierdzisz, że nie masz pojęcia. Ale tak naprawdę dobrze wiesz, przecież dla Ciebie to dzień jak każdy, nie potrzebujesz już nawet kalendarza, wystarczy że przy każdym dniu będzie dopisek `bez niego`. Siedzisz sama w swoim pokoju słuchając dołującej muzyki, zastanawiając się, dlaczego? Gdzie i jaki błąd popełniłaś.
.
nie wyobrażasz sobie, jaka pustka panuje w moim wnętrzu, odchodząc zabrałeś jakby cząstkę mnie. Teraz nic nie jest w stanie wypełnić tego pustego miejsca w środku.
.
powinnam nazywać Cię zwykłym dupkiem, dobrze przecież wiem, że nim jesteś. Gdybyś nim nie był nie zraniłbyś mnie tak bardzo. Niestety moje uczucia względem Ciebie przysłaniają mi całą prawdę, o Tobie, o tym jaki jesteś, z jaką premedytacją działałeś.
.
chcę Cię kiedyś spotkać. może być za dwa , a nawet dziesięć lat. chcę poznać Twoją twarz, zobaczyć u boku tą kobietę, którą tak mocno kochasz - chcę zobaczyć Twoje szczęście. obiecaj mi - będziesz szczęśliwy, proszę. wtedy uśmiechnę się szczerze, odwracając głowę w drugą stronę - byś przypadkiem nie musiał zajmować myśli moją osobą by skojarzyć skąd mnie znasz. nie chcę niczego więcej, chcę tylko widzieć szczęście wymalowane na Twojej twarzy - bo należy Ci się ono.
Mimo tego, że jesteś moim życiem, że cholernie Cię kocham i oddałabym za Ciebie życie, głęboko wewnątrz mnie tkwi mały lęk. Obawa przed tym, że to nie Ty. Że uzależnię od Ciebie całe swoje życie, poukładamy wszystko razem według naszych marzeń a na swojej drodze spotkam kogoś kogo pokocham bardziej, przecież jesteśmy młodzi, może jesteśmy ze sobą już długo, wydaje nam się to poważny związek i planujemy przyszłość razem, ale przecież miłość przychodzi w najmniej spodziewanym momencie.
piątek, 28 stycznia 2011
Rozkminy.
Życie? Co my z niego mamy? Kilka wzniosłych, radosnych chwil, gdy możemy się nim cieszyć? Każdy przecież dobrze wie, że to co dobre szybko się kończy. Jednak każdy dąży do szczęścia, by choć przez chwile, móc zaznać choć odrobinę szczęścia, odrobinę miłości. Czym w ogóle jest miłość? Naukowcy twierdzą, że to chemia. Psycholodzy, że to stan pełen euforii, który odczuwa dana zakochana osoba. Ale czy ona tak naprawdę istnieje? Czy może po prostu jest czymś wyimaginowanym, czymś co my sami sobie stworzyliśmy, aby się dowartościować? Bo przecież, każdy dobrze wie, że jeśli się zakocha prędzej czy później będzie cierpieć. A jednak wciąż tego pragnie. Może po prostu my sobie ją stworzyliśmy, gdyż twierdzimy, że osobno możemy być zwyczajni, a razem z drugą osobą, która według nas, nas dopełnia, wyjątkowi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)